top of page

Kiedy w 2005 roku ruszył serwis Youtube i jemu podobne, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się mniej lub bardziej amatorskie filmy, videoblogi i najróżniejszego rodzaju krótkie filmy, których wielomilionowa ilość odsłon często zadziwiała i napawała obawami głównych graczy na ryku telewizyjnym. Wszak wydawało się, że walczą one o tę samą widownię. Sytuacja tym bardziej wyglądała na groźną, że coraz bardziej popularne systemy wymiany treści w Internecie pozwalały na oglądanie ulubionych seriali bez wykorzystania telewizora, czego bezpośrednią konsekwencją było pominięcie reklam, co z oczywistych względów nie podobało się nadawcom.

 

A na serwisach wideo pojawiały się wciąż nowe produkcje, które podbijały serca internautów. Wśród tych wyróżniających się niewątpliwie warto wymienić videopodcast Ask a Ninja autorstwa Kenta Nicholsa i Douga Sarine’a. Ten przesiąknięty absurdalnym humorem program opary był na popularnym formacie, w którym ekspert udzielał odpowiedzi na przesyłane przez widzów pytania. Na tym podobieństwa się kończyły, bo w tym przypadku ekspertem był odziany w tradycyjny czarny strój wojownik Ninja, który, jak mówili sami twórcy, oferował jedyną w swoim rodzaju perspektywę i mądrość. No i pytania, na które odpowiadał też były niepowtarzalne. Przytoczmy kilka z nich: Jaki byłby wynik walki ducha Bruce'a Lee z wojownikiem Ninja? Czy wojownicy Ninja mają babcie? Czy grają na instrumentach muzycznych? Jak napisać zdecydowany w tonie list do hurtownika? I wiele, wiele innych. Ask a Ninja cechował specyficzny humor, dynamiczne, gwałtowne cięcia kamery i niesamowicie żywa gestykulacja głównego bohatera. Wszystko to złożyło się na ogromną popularność podcastu, który w niedługim czasie zaczął na siebie zarabiać. Początkowo głównym źródłem dochodu były wyświetlane obok reklamy, ale z czasem pojawili się sponsorzy, dla których program docierający do rzesz młodych ludzi niekoniecznie spędzających czas przed telewizorem, był łakomym kąskiem. Wśród firm, które skorzystały z poparcia wojownika Ninja były między innymi Toshiba czy Palm. Rok późnej Ask a Ninja trafiło na DVD, a z czasem poszczególne odcinki udostępniono na Xbox Live, a popularność programu sprawiła, że jego twórcy w szczytowym okresie popularności zarabiali na nim ponad 100 000 dolarów miesięcznie. Odcinków Ask a Ninja powstało sporo ponad sto, w tym kilka specjalnych, jak na przykład z Pogromcami mitów przy okazji sprawdzania mitów dotyczących wojowników Ninja, czy odcinek świąteczny.

 

Podobnych produkcji, które pokazały, że z jednej strony serwis Youtube i jemu podobne mogą być alternatywą dla tradycyjnej telewizji, było więcej. Z pewnością warto wymienić tu inny videoblog - lonelygirl15, bohaterką którego była młoda, wychowywana przez surowych, religijnych rodziców, kształcona w domu dziewczyna, regularnie dzieląca się ze światem swoimi zmartwieniami, radościami i przemyśleniami. Bardzo szybko zdobyła ogromną, idącą w miliony odsłon popularność, której wydawała się całkowicie nieświadoma. To właśnie jej brak reakcji na imponującą ilość odsłon naprowadził widzów na trop, że coś w tym vlogu jest nie tak. Czujne oczy fanów zaczęły dostrzegać zbyt poprawnie ustawione światło, pewną sztuczność wystroju pokoju, z którego dziewczyna nagrywała swoje materiały. Podejrzewano, że za produkcją stoi któraś z wytwórni filmowych, która w ten sposób chciała wypromować mający pojawić się wkrótce w kinach film. Okazało się jednak, że choć lonelygril15 rzeczywiście nie jest wynikiem potrzeby ekspresji wrażliwej nastolatki, a precyzyjnie napisanym, wyreżyserowanym i zmontowanym programem, to za wyprodukowaniem go stało kilka osób, a nie wielka korporacja. I choć wielu fanów poczuło się oszukanych i popularność lonelygirl15 spadła, to nie oznaczało to mimo wszystko końca vloga. Historia była opowiadana dalej, pojawiały się kolejne postaci, dziwna, tajemnicza organizacja dybiąca na życie głównej bohaterki, a w połowie 2008 roku nadany został finałowy odcinek. Lonelygirl15 doczekała się też kilku wersji – tak zwanych spinoffów, czyli innych historii osadzonych w tym samym uniwersum, między innymi polskiej zatytułowanej N1ckola.

 

Tak dużej popularności wciąż pojawiających się w Internecie nowych, często niezwykle pomysłowych produkcji nie mogły zignorować stacje telewizyjne i także one zapragnęły wykorzystać nowe medium, by przyciągnąć widzów do własnych programów, zwłaszcza w okresie, kiedy seriale miały przerwę między sezonami. Pomysł, który kilka stacji postanowiło zrealizować, nosi nazwę webisodes, czyli krótkich, od dwu do dziesięciominutowych filmików, publikowanych cyklicznie w sieci, których celem było podsycenie zainteresowania czekającymi na wznowienie serialami.

Jednym z pierwszych przykładów takiej praktyki może być Battlestar Galactica. Twórcy wielokrotnie wcześniej wykorzystywali Internet do budowania popularności, umieszczając w sieci jeden z pierwszych podcastów, w którym twórca serialu, Roland D. Moore, odpowiadał na pytania fanów. Ponadto w sieci umieszczone zostały usunięte sceny, tak zwana biblia serialu, czyli jego główne założenia, a nawet dwa całkowicie darmowe odcinki. Kolejnym pomysłem, który pojawił się po finale drugiego sezonu, było stworzenie Battlestar Galactica - Resistance, publikowanej wyłącznie w sieci serii, na którą składało się dziesięć odcinków, których długość wahała się od dwóch do pięciu minut. Historia dotyczyła wydarzeń spomiędzy drugiego i trzeciego sezonu i całość tworzyła spójną, dwudziestokilkuminutową całość. Roland D. Moore twierdzi, że ekipa była bardzo podekscytowana, gdyż mieli świadomość tworzenia czegoś nowego, czegoś, co nigdy wcześniej nie powstało. Być może słowa te były lekko na wyrost, ale niewątpliwie BSG Resistance cechowała wysoka jakość wykonania, znane z serialu, robiące wrażenie efekty specjalne oraz konsekwentnie poprowadzona fabuła. Webisody były publikowane przez stronę Sci Fi - producenta serialu. Dostęp do nich został ograniczony do terytorium Stanów Zjednoczonych, co oburzyło fanów na całym świecie przyzwyczajonych do innych praktyk twórców serialu. Już kilka godzin po premierze pierwszy webisod trafił do serwisu Youtube, skąd na skutek interwencji stacji bardzo szybko został usunięty. Efektem takiej polityki było wykorzystanie przez fanów sieci wymiany plików do rozpowszechniania niedostępnych inaczej odcinków.

 

Także twórcy serialu Lost postanowili dostarczyć swoim widzom dodatkowych, krótkich odcinków, kiedy strajk scenarzystów skutecznie odsuwał pracę nad kolejnym sezonem. Jednym z filarów popularności tego serialu była niespotykana wcześniej aktywność fanów, którzy na forach internetowych, blogach, vlogach dzielili sie przypuszczeniami dotyczącymi znaczeń serialu, którego niejednoznaczna symbolika, pokręcona, tajemnicza mitologia i odwołania do innych dzieł kultury otwarcie zachęcały do snucia najbardziej śmiałych teorii. Powstała niezliczona liczba stron poświęconych perypetiom rozbitków lotu 815. W najodleglejszych zakątkach świata Internet huczał od prób rozgryzienia znaczeń i zagadek serialu. A oczekiwanie na powrót przeciągało się w nieskończoność. Początkowo webisody miały rozwijać historię postaci, które nie pojawiały się wcześniej w serialu, ale po zdecydowanych protestach gildii aktorów, reżyserów i scenarzystów, Lindelof i Cuse, odpowiedzialni za serial scenarzyści, ostatecznie przychylili się do opinii, że dużo lepiej będzie rozwinąć wątki którejś z postaci obecnych w oryginalnym scenariuszu, skoro tylko w ten sposób możliwe jest uzyskanie zgody na produkcję. Druga wersja pomysłu zakładała, że Hurley (jeden z głównych bohaterów) znajduje działającą kamerę i rejestruje nią różne wydarzenia oraz prowadzi swojego videobloga. Nakręcono trzynaście odcinków, które miały trafić do sieci w przerwie między drugim i trzecim sezonem, ale ponieważ ostatecznie nie udało się wynegocjować warunków kontraktów z aktorami, zamiast nich wypuszczono Lost moments, które były podsumowaniem wydarzeń z poprzednich sezonów. Do pomysłu na dodatkowe materiały publikowane w sieci twórcy powrócili rok później, tym razem skutecznie. Do sieci trafiło trzynaście krótkich filmików pokazujących nieznane wydarzenia dotyczące wybranych postaci.

 

Innym ciekawym efektem strajku scenarzystów był tragikomiczny musical o superbohaterach o wiele mówiącym tytule Dr. Horrible’s sing along blog. Projekt ten był wynikiem znudzenia Jossa Whedona, który, jak sam mówił, miał już serdecznie dość nicnierobienia: 'Nic się nie działo, zrobiłem więc to, co powinienem był zrobić dawno temu. Ja jestem nerdem, mój brat jest gwiazdą rocka. Wzięliśmy sprawy we własne ręce' powiedział w jednym z wywiadów. Wspólnie napisali kilkanaście piosenek, Joss zainwestował własne pieniądze, zaprosił do współpracy krewnych i znajomych, między innymi drugiego brata, jego narzeczoną, Neilla Paricka Harrisa, znanego z serialu Jak poznałem waszą matkę, czy Nathana Fillona, aktora, z którym wcześniej pracował przy rewelacyjnym serialu Firefly. Prace nad projektem posuwały się błyskawicznie - całość nakręcono w sześć dni, równie szybko nagrano piosenki w specjalnie zaimprowizowanym studio w domu Whedona. Biznesowym celem Dr. Horrible było zwrócenie kosztów produkcji i zapłacenie osobom, które wzięły udział w produkcji. W przypadku sukcesu w Internecie produkcja miała trafić na DVD. Musical został wypuszczony w trzech odpowiadających smutną historię miłosną aktach, które publikowane były w krótkich odstępach czasu. Nowatorskie było umieszczenie programu w darmowym i dostępnym dla wszystkich zainteresowanych streamingu przez portal Hulu na tydzień przed tym jak trafił na iTunes, gdzie szybko stał się numerem jeden z przeszło dwoma milionami ściągnięć na tydzień. W następnej kolejności wydano soundtrack, po nim komiks internetowy, a w końcu DVD. W 2012 roku Dr. Horrible doczekał się wreszcie swojej premiery w telewizji. W tym samym roku na Comic Con, podczas panelu poświęconemu The Avengers dyskusja zeszła na Dr. Horrible i Joss Whedon ogłosił, że całość zysku wyniosła ponad trzy miliony dolarów i zapowiedział rozpoczęcie prac nad drugą częścią na początek 2013 roku.

 

Z recenzji i artykułów, które pojawiły się po umieszczeniu produkcji Whedona w sieci widać, że piszący mieli spory problem z nazwaniem, czym tak naprawdę Dr. Horrible był. Czy produkcją telewizyjną, czy internetową? Jakkolwiek jednak produkcji tej nie nazwać, nie ma wątpliwości, że przetarła ona szlak kolejnym. Jedną z nich, cieszącą się ogromną popularnością, jest serial internetowy Husbands, za który odpowiadają Jane Espenson i Brad Bell. Projekt ten został odrzucony przez wiele stacji telewizyjnych jako poruszający zbyt kontrowersyjny temat. Autorzy nie zrażając się tym postanowili pójść śladem Whedona i wyprodukować go własnym sumptem. Pierwszy sezon miał premierę w 2011 roku na takich platformach jak Youtube czy Blip. Serial opowiada o parze gejów o niezbyt długim stażu, która w ramach świętowania w Vegas wprowadzenia tak zwanego Equality Law, pozwalającego na zawieranie małżeństw jednopłciowych, pod wpływem chwili i nadmiernej ilości wypitego alkoholu zawiera oficjalny związek, w którym postanawiają trwać, by nie narazić sprawy gejowskiej na szwank - wszak ledwo co wysiłkiem wielu osób udało się przeforsować prawo do zawierania oficjalnych związków, a już miałoby dojść do pierwszego rozwodu. Husbands odniosło znaczny sukces i autorzy postanowili nakręcić drugi sezon. Opublikowali zapytanie na platformie Kickstarter, dzięki której możliwe jest uzyskanie finansowania ze strony zainteresowanych projektem osób. Celem było zebranie 50 000$. Drugi sezon, według zapewnień, miał podnieść jakość, wzbudzić więcej kontrowersji, być zabawniejszy i ogólnie miał być dużo lepszy w każdym aspekcie. Najwyraźniej zapewnienia te były przekonujące, bo w niedługim czasie udało się zebrać ponad 60 000$. Premiera drugiego sezonu miała miejsce w drugiej połowie 2012 roku. Popularność wciąż rosła i niedługo po niej autorzy otrzymali propozycję od stacji telewizyjnej CW, by przenieść go na powstającą właśnie platformę CW Digital Studios, której celem miała być produkcja i dystrybucja internetowych seriali i programów. W marcu 2013 roku Husbands debiutuje na CWDS.

 

Inną formą internetowych form telewizyjnych są autorskie projekty między innymi Jerrego Seinfelda czy Jaya Leno. Ten pierwszy stworzył serię krótkich filmów zatytułowaną Comedians in cars getting coffe, w której zapraszał znajomych komików na przejażdżkę jednym z samochodów ze swojej bogatej kolekcji. Celem podróży była zawsze kawiarnia, w której nad kubkami parującej kawy komicy prowadzili skrzące humorem rozmowy na rozmaite tematy. Pomysł prosty jak sam tytuł projektu, ale ponieważ wśród gości pojawiały się takie osobowości jak Ricky Gervais, Mel Brooks czy Alec Baldwin, program stał się niezwykle popularny. Inny pomysł na internetowy program miał Jay Leno, którego pasją jest zbieranie samochodów i którego kolekcja jest niezwykle imponująca. Program Jay Leno’s garage z jednej strony pozwala zobaczyć najdziwniejsze auta, z drugiej okraszony jest poczuciem humoru Jaya Leno, przez co program zyskał wielu widzów.

 

Kolejną granicę pomiędzy siecią a telewizją przekroczyła platforma Netflix, dzięki której po uiszczeniu abonamentu widzowie w Stanach Zjednoczonych mają dostęp do ogromnej bazy filmów i seriali. Wyprodukowała ona głośny w tym roku polityczny serial House of cards z Kevinem Spacey’em w roli głównej, którego reżyserią zajmowali się między innymi David Fincher i Joel Schumacher. Serial ten rozprowadzany był głównie przez Internet. Zebrał bardzo pozytywne recenzje i szybko zapowiedziano powstanie drugiego sezonu.

 

Wraz z rozwojem technologii zmieniły się formy konsumpcji programów telewizyjnych. Granica między telewizją a Internetem coraz bardziej się rozmywa, a wraz z nią sposoby odbioru treści. Coraz częściej oglądamy ulubione seriale i programy na tabletach czy telefonach komórkowych, porzucając komputer i telewizor, który coraz częściej także podłączony jest do Internetu i na którym bez problemu możemy oglądać materiały z Youtube czy innych serwisów. Wraz z rozwojem technologicznym zmieniają się oczekiwania widzów i tradycyjna ramówka telewizyjna odeszła do lamusa. Współczesny widz sam chce wybierać co i kiedy będzie oglądał, a medium, za pomocą którego zyska dostęp do swoich ulubionych programów nie ma tak naprawdę znaczenia.

Ninja prawdę ci powie - tekst zamieszczony w czasopiśmie Film
bottom of page