Pub, późna noc, mało ludzi. Lekko przygaszone światło. Przy stoliku ktoś siedzi i pije, przy drugim ktoś leży na blacie i śpi. Przy barze dwóch młodych ludzi, jeden w garniturze, poluzowany kołnierzyk, wiszący krawat, spodnie w kancik. Drugi kurtka dżinsowa, czarne spodnie. Barman siedzi przy komputerze i układa pasjansa.
FACET W GARNITURZE
Wiesz, ja to ci w sumie zazdroszczę, masz żonę, masz dzieci, masz wszystko.
FACET W KURTCE
Mam długi.
FACET W GARNITURZE
Spłacisz. Długi chuj. Spłacisz, mówię ci. Za rok o nich nie będziesz pamiętał. A ja? Ja nawet dziewczyny nie mam.
FACET W KURTCE
Łatwo ci mówić. Dzieci to hałas... Żona też. Ty masz spokój, nikt ci dupy nie truje. Ja zapierniczam jak pojebany i taki chuj, wciąż tylko pretensje. Nic nie mam, tylko kolejne rachunki do płacenia, a portfel coraz bardziej pusty. Stary, czwarty krzyżyk na horyzoncie, a ja wciąż nie wiem kim mam być.
FACET W GARNITURZE
I po chuj ci to wiedzieć? Jeszcze zdążysz. Się dowiesz. I dopiero wtedy będziesz miał naprawdę przejebane. Zresztą nie pierdol, nie jest tak źle. Przecież masz pracę. Płacą ci w końcu, nie?
FACET W KURTCE
Grosze.
FACET W GARNITURZE
Ile?
FACET W KURTCE
Mówię ci, że grosze, szkoda słów.
FACET W GARNITURZE
No powiedz.
FACET W KURTCE
Daj spokój, nieważne. Za mało. Dużo za mało. Zresztą to bez znaczenia. Ja tej pracy po prostu nie cierpię. Nienawidzę!
FACET W GARNITURZE
Praca nie jest od lubienia.
FACET W KURTCE
Łatwo ci mówić. Jakbym dostawał takie przelewy jak ty, też bym nie narzekał...
FACET W GARNITURZE
Sorry stary, ale to takie puste, bezsensowne pierdolenie jest. Mało kasy mam, mało, mało... Pracę sobie lepszą znajdź. I tyle.
FACET W KURTCE
Se znajdź. Jakbym nie szukał. Człowieku, co ty gadasz? Nikt mi nie chce dać pracy.
FACET W GARNITURZE
(pije resztkę piwa)
Ta, jasne.
FACET W KURTCE
Czasem strasznym dupkiem jesteś, wiesz. Kurwa, stary, za kogo ty się właściwie uważasz?
(chwilę milczy)
Jakbym chciał być chujem, a nie chcę, to bym ci powiedział, dziewczynę sobie znajdź. Wszędzie ich pełno. Tylko przebierać jak w ulęgałkach, schylasz się i masz.
(milknie)
No ale nie jestem chujem, więc tego nie powiem.
(dopija swoje piwo, patrzy na zegarek, wstaje)
Dobra. Ja już pójdę. I tak będę miał przejebane jak wrócę.
FACET W GARNITURZE
Oj stary, no nie obrażaj się.
(do barmana)
Jeszcze raz to samo poprosimy.
(znów do Faceta w kurtce)
Słuchaj, sorry, jasne, masz rację. Pierdolę od rzeczy. Nie zwracaj uwagi.
FACET W KURTCE
(waha się, w końcu siada)
No dobra, ostatnie. Potem spadam.
Barman stawia nimi przed dwa kufle z piwem. Znudzony wraca do pasjansa.
Otwierają się drzwi. Słychać dzwoneczek. Wchodzi kobieta około pięćdziesiątki, zaniedbana, włosy w nieładzie, długi płaszcz, szalik. Jest wściekła. Rozgląda się po pubie.
KOBIETA W PŁASZCZU
Gdzie jest ten chuj? Pijaku nie chowaj się, i tak cię znajdę .
BARMAN
(nie odrywając wzroku od ekranu)
Pana Romana nie ma, nie było go jeszcze.
KOBIETA W PŁASZCZU
Jak go dorwę, zatłukę moczymordę!
Wychodzi.
FACET W GARNITURZE
(patrzy za wychodzącą kobietą. Wznosi kufel)
Za wszystkich Romanów tego świata.
FACET W KURTCE
Niech piją w spokoju.
BARMAN
Za to, to i ja się napiję.
(nalewa sobie wódki do kielonka. Chwilę patrzy, wyjmuje jeszcze dwa)
Na koszt firmy.
FACET W GARNITURZE
Dzięki
BARMAN
Spoko.
FACET W GARNITURZE
Ta pani tak często przychodzi?
BARMAN
Co noc.
FACET W KURTCE
A pan Roman?
BARMAN
Też. Stali klienci. Bez nich dawno zbankrutowałbym. No to zdrowie.
FACET W GARNITURZE
Zdrowie.
FACET W KURTCE
Za Romanów
Stukają się kieliszkami.
FACET W GARNITURZE
To pana pub?
BARMAN
Mój
FACET W GARNITURZE
Interes się kręci?
BARMAN
Jak kiedy. O tej porze to spokój już.
(polewa następną kolejkę)
Wcześniej tłum był, impreza biurowa. Zawsze obroty dobre potem, choć kible trzeba czyścić jak nigdy.
Drzwi dzwonią. Wchodzi zataczający się pan Roman.
BARMAN
Żona pana szuka. Właśnie wyszła. Minęli się państwo.
Pan Roman macha ręką.
BARMAN
To co zwykle?
PAN ROMAN
Nie, dziś piję jak pan. Stawiam.
BARMAN
Renta przyszła?
PAN ROMAN
A przyszła
(podchodzi do baru, siada, wyciąga z kieszeni zwitek pieniędzy)
Przyszła...
BARMAN
Pan to schowa, dziś pierwszy gratis.
PAN ROMAN
Mam, to zapłacę. Nie będę miał, to wtedy skorzystam.
BARMAN
Żonie niech pan lepiej kwiatek kupi.
PAN ROMAN
(zgaszony)
Żona...
FACET W GARNITURZE
Już pan tak się nie smuci, kochającą żonę pan ma.
PAN ROMAN
Żona...
FACET W GARNITURZE
Ktoś na pana czeka. Zdrowie żony. Co tam, wszystkich żon.
(wznosi kieliszek do góry)
Znów dzwonek drzwi. Do środka wchodzi dwóch ubranych w dresy mężczyzn, na twarzach mają kominiarki. W rękach kije bejsbolowe.
DRES 1
Nikt się nie rusza! Kurwa, niech nikt się nie rusza, bo zapierdolę! Kasa na stół.
DRES 2
Te, Gajerek, wyskakuj z portfela. Kurwa już!
FACET W GARNITURZE
Spokojnie, spokojnie.
DRES 1
A przypierdolić ci?
FACET W KURTCE
Napić się w spokoju nie dadzą.
DRES 2
Koleś, nie pierdol, tylko z kasy wyskakuj.
FACET W KURTCE
Ale ja nic nie mam. Wszystko poszło.
DRES 1
To masz pecha.
(podchodzi i już ma uderzyć)
FACET W GARNITURZE
Spokojnie. Ja mam. Dostaniecie kasę, spokojnie.
DRES 1
Dawaj.
FACET W GARNITURZE
Ale musicie się z nami napić
DRES 2
Co?
FACET W GARNITURZE
Kulturalnie, kasę dostaniecie, ale dacie nam wypić w spokoju. Ok?
DRES 1
A może po prostu ci dopierdolimy i kasę sami zabierzemy.
FACET W GARNITURZE
Gotówki nie mam, ale pójdziemy do bankomatu i wam dam. OK?
Dres 1 i 2 patrzą po sobie. Szeptem przez chwilę sprzeczają się. Pan Roman patrzy na nich lękliwie.
DRES 1
W sumie kurwa gościu luz, ale bez ściemy, dobra?
FACET W GARNITURZE
Słowo harcerza.
(do barmana)
Pan poleje chłopakom. Spragnieni bardzo.
DRES 2
Ja pierdolę, jaki schiz.
DRES 1
Misiek, nie sraj koprem, kasa będzie, a się wódy napijemy.
DRES 2
Maryśka gadać będzie, że pijany wracam.
DRES 1
Baby się boisz?
DRES 2
No nie boję, ale gadać będzie
FACET W GARNITURZE
Panowie, wódka się grzeje. Zdrowie.
Piją.
DRES 1
No dobra, wypiliśmy. Teraz kasa.
FACET W GARNITURZE
Spokojnie, pomału. Jeszcze na drugą nogę.
(do barmana - podaje kartę)
Pan poleje jeszcze.
FACET W KURTCE
(słabym głosem)
Mi już nie, ja już nie mogę
DRES 2
Co, z nami się nie napijesz?
FACET W KURTCE
Ale pawia rzucę...
DRES 2
To rzucisz.
FACET W GARNITURZE
Panowie to chyba niezbyt często tak, na puby?
DRES 1
(lekko zakłopotany)
To widać? No tak, pierwszy raz. My z daleka.
DRES 2
Przejazdem, z wesela do domu wracamy, u teścia zatrzymaliśmy się.
Dres 1 uderza płaską dłonią Dresa 2 w głowę.
DRES 1
Pojebało cię? Jeszcze im adres podaj!
DRES 2
(łapie się za ucho)
Ała, kurwa, nie w ucho. Kurwa mać!
Dzwonek. Wchodzi kobieta w płaszczu. Dresy szybko chowają kije bejsbolowe w rękawach. Dostrzega pana Romana, który na jej widok wypija szybko swoją wódkę)
PAN ROMAN
(na wdechu, przytkany wódką)
Kochanie...
KOBIETA W PŁASZCZU
Tu jesteś, gnoju. Rentę przepijasz? A tam dzieci w domu głodne!
PAN ROMAN
Kochanie, nawet złotóweczki, przysięgam, nic.
KOBIETA W PŁASZCZU
Dawaj kasę, pijaku jeden. A niech choćby grosza brakuje...
PAN ROMAN
Proszę, kochaniutka, zobacz sama, wszystko tu jest.
(lękliwie spogląda na Dresów. Ci siedzą i patrzą na pieniądze. Kobieta w płaszczu groźnie patrzy na nich)
KOBIETA W PŁASZCZU
A panowie co tak w czapkach?
DRES 1
No bo...
Dres 2 ściąga czapkę i siedzi z głupią miną. Jest cały spocony na twarzy. Facet w garniturze pokazuje gestem Barmanowi, żeby polał jeszcze.
KOBIETA W PŁASZCZU
O proszę, jaki przystojny mężczyzna. Od razu lepiej. Pan też ściągnie, też się pan spoci.
Dres 1 niechętnie ściąga czapkę. Ma lekko dziecięcą twarz. Jest bardzo młody.
KOBIETA W PŁASZCZU
(pokazuje palcem na pana Romana)
Jemu proszę nie dawać.
(Barman przestaje nalewać)
Ale mi pan nie naleje?
PAN ROMAN
Kochanie, proszę, ostatniego. Jeszcze nic nie wypiłem.
KOBIETA W PŁASZCZU
Dwie bramy dalej czułam, jak nic nie wypiłeś. Myślisz, że przypadkiem tu weszłam?
PAN ROMAN
(podchodzi do żony, próbuje ją objąć, pocałować, ona go odpycha, ale bez przekonania, z lekkim uśmiechem)
No ostatniego. Nic nie wydałem. Jest wszystko. Sama zobacz, policz. Każdy grosz. Jednego, jedynego. Malutkiego. Razem wypijemy, jak mąż i żona.
KOBIETA W PŁASZCZU
O Boże, no zamęczy mnie stary dureń. Dobra już, niech pan mu naleje, tylko mało.
PAN ROMAN
(całuje w końcu żonę w rękę)
Dziękuję, kochanie, dziękuję.
FACET W GARNITURZE
Za miłość.
PAN ROMAN
Za miłość!
Głośny stuk kieliszków. Większość ma już porządnie w czubie.
DRES 1
(wstaje)
To my już może pójdziemy. Pan skoczy z nami?
FACET W GARNITURZE
(wstaje powoli)
Spokojnie bez nerw, słowo dałem, pójdziemy. Nie bój nic.
Dzwonek. Drzwi się otwierają. Wchodzi gruby policjant. Dres 1 siada. Gruby policjant wygląda na ulicę. Podchodzi szybkim krokiem do baru.
GRUBY POLICJANT
(kładzie pieniądze na ladzie)
Szanowanie, jednego szybkiego.
(patrzy po osobach)
Patrol mam, kolega straszny służbista jest. Powiedziałem, że na siku tylko, więc muszę szybko, państwo wybaczą. Mną się proszę nie krępować.
DRES 2
To my chyba już lecieć będziemy.
DRES 1
Tak, czas na nas.
FACET W GARNITURZE
Panowie zostaną. Jeszcze jedną kolejkę.
GRUBY POLICJANT
To i ja może jeszcze zdążę. Razem wyjdziemy. Jakby co, to spiszę panów, tak dla zachowania pozorów. Dobrze?
DRES 2
Nas?
GRUBY POLICJANT
No was.
DRES 1
Ale my się śpieszymy.
GRUBY POLICJANT
Młodzi, wszędzie pędzą, ciągle w biegu. Na nic czasu nie mają.
DRES 1
No bo rodzina czeka.
GRUBY POLICJANT
Rodzina rzecz święta, to rozumiem. Ale chyba poczekają jeszcze chwilę, nic im nie będzie.
FACET W KURTCE
(słabym głosem)
Będę rzygał.
FACET W GARNITURZE
Chodź, zaprowadzę cię do łazienki.
(do zebranych)
Państwo wybaczą, chwileczka. Koledze obiad nie przysłużył.
Pomaga wstać facetowi w kurtce. Wychodzą. Dresy patrzą za nimi niepewnie. Zapada krępująca cisza. Z oddali dochodzą odgłosy wymiotowania. Robi się trochę jaśniej - pierwsze oznaki świtu.
GRUBY POLICJANT
O, pan Roman, nie zauważyłem pana.
Pan Roman mówi coś niewyraźnie.
GRUBY POLICJANT
(grozi panu Romanowi palcem)
Mam nadzieję, że nie będę miał dziś powodu wpadać do państwa.
KOBIETA W PŁASZCZU
Mąż grzeczny ostatnio, jak nigdy. Nawet prawie nie pije.
GRUBY POLICJANT
I tak trzymać, tak trzymać. No ale my tu gadu gadu, a ja tam ulic muszę pilnować. Porządku i takie tam.
BARMAN
To może jeszcze ostatni, na drogę.
GRUBY POLICJANT
Ależ u pana dar przekonywania. Niebywały. No niech pan poleje, jak tak. Tym miłym młodym panom też, rodzina jeszcze chwilę poczeka.
DRES 2
Ale naprawdę ostatni, kurna, iść już musimy, nie?
KOBIETA W PŁASZCZU
Rodzina nie zając, nie ucieknie.
Barman polewa do kieliszków. Z toalety wracają facet w garniturze i kurtce. Facet w kurtce jest bardzo blady, ledwo stoi na nogach. Gestem pokazuje, żeby jemu już nie lać.
FACET W GARNITURZE
Kolega już odświeżony. A jak jeszcze klinika walnie, będzie chodził jak nowy.
FACET W KURTCE
Ja już chyba nie dam rady.
DRES 2
Wódka jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
GRUBY POLICJANT
O, młody dobrze mówi.
Barman kończy nalewać. Każdy podnosi kieliszki w górę. Robi się coraz jaśniej. Świta. Nagle zaczyna dzwonić telefon komórkowy. Zwykły dzwonek - Nokia tune, albo coś w tym stylu. Facet w kurtce wyjmuje z kieszeni telefon. Patrzy na świecący ekran. Pozostali zamierają w bezruchu. Telefon dzwoni i dzwoni. Wszyscy patrzą jak zahipnotyzowani. Po jakiś trzydziestu sekundach telefon milknie. Wszyscy otrząsają się, jakby nagle wyrwani z letargu. Patrzą po sobie jakby widzieli się po raz pierwszy, na kieliszki w dłoniach. W końcu Facet w kurtce chowa telefon.
FACET W KURTCE
(głośno)
Za życie!
Wypija kieliszek, stawia go na barze i pada jak długi na ziemię. Facet w garniturze patrzy na niego nieprzytomnie. Pan Roman i gruby policjant wypijają swoje wódki, Dres 1 szarpie Dresa 2 za bluzę i pokazuje głową na drzwi. Dyskretnie ulatniają się.
Gruby policjant ciężko klęka obok Faceta w kurtce. Przykłada mu chwiejną rękę do krtani.
GRUBY POLICJANT
(bełkotliwie)
Chyba kurna olek nie oddycha. Pulsu jakby nie czuję.
FACET W GARNITURZE
Hej stary, no nie wygłupiaj się. Wstawaj.
KOBIETA W PŁASZCZU
Ratować trzeba, usta usta.
Odsuwa grubego policjanta zdecydowanym ruchem i zaczyna nieporadnie robić sztuczne oddychanie.
GRUBY POLICJANT
(przeciera spocone czoło)
Kurna, no chyba muszę to zgłosić. Oj, afera się zrobi. Jak nic po premii mi polecą. I po co ja tu właziłem? Potrzebne mi to było!
FACET W GARNITURZE
Wstawaj, stary, no wstawaj. Nie rób mi tego.
KOBIETA W PŁASZCZU
(czerwona na twarzy, zasapana)
Ja już dłużej nie dam rady.
PAN ROMAN
Chodź, kochanie, dzieci do szkoły trzeba i tego.
KOBIETA W PŁASZCZU
Co racja to racja, chodźmy.
Wychodzą.
GRUBY POLICJANT
Wie pan co, niech pan wezwie pogotowie. Ja pójdę kolegi poszukam, on... On pomoże. Po karetkę niech pan zadzwoni. Koniecznie. To ja zaraz wrócę.
Wychodzi. Zostaje barman, facet w garniturze i leżący nieruchomo facet w kurtce.
BARMAN
Się porobiło. Syf z tego będzie. Mówię panu.
Facet w garniturze stoi, w szoku.
BARMAN
Bałagan z tego będzie, mówię panu. Cholera jasna. Jest pan pewien, że nie żyje?
FACET W GARNITURZE
Jak nie żyje? Musi żyć! Hej, stary nie wygłupiaj się. Nie możesz mi tego zrobić! Wstawaj, musimy iść.
Nachyla się nad facetem w kurtce. Szarpie go za kurtkę.
FACET W GARNITURZE
No ej, co ja teraz zrobię? Kurwa, stary. Nie wygłupiaj się. Nie zostawiaj mnie samego. Ja sobie nie dam rady.
BARMAN
No i co ja mam teraz z tym bajzlem zrobić? Tę karetkę wezwę chyba.
Wychodzi.
FACET W GARNITURZE
No to zostałem sam, całkiem sam. Wybrałeś drogę na skróty, łatwe wyjście. Jak zawsze wszystko się teraz na mnie skupi. Zawsze tylko o sobie myślałeś. O nikim innym. Przecież tyle lat się znamy, tyle lat i taki mi numer wyciąłeś. I to ma być przyjaciel? Gówno nie przyjaźń. Przyjaciele sobie nie robią takich rzeczy, wiesz? Szanują kurwa się!!!
(pochyla się nad nieruchomym ciałem)
Ja ci nawet teraz zazdroszczę, bo ty jesteś już wolny, znów wszystkich oszukałeś.
(milknie na chwilę, bierze stojący na ladzie porzucony kieliszek i wypija)
Niedobrze mi się robi na twój widok. Wszystkim kłopotu narobiłeś. Tym wszystkim miłym ludziom popsułeś wieczór. Taki miły wieczór był, ale nie. Ty musiałeś się popisać, znów skierować wszystkie światła na siebie.
Po cichu wchodzi barman, przez chwilę przysłuchuje się facetowi w garniturze. Kręci głową. Chrząka znacząco. Facet w garniturze odwraca się jak oparzony.
BARMAN
Zaraz przyjadą. Jak pana kolega?
FACET W GARNITURZE
Bez zmian, chyba.
Nagle facet w kurtce zrywa się na równe nogi. Patrzy na faceta w garniturze, na barmana. Przeciera oczy i wybiega z pubu.
FACET W GARNITURZE
O kurwa.
BARMAN
Wie pan co, niech pan już sobie idzie. Naprawdę proszę sobie iść. Muszę tu posprzątać.
FACET W GARNITURZE
(podaje kartę płatniczą, stara się wejść w swój wcześniejszy, pewny siebie ton)
Niech pan policzy ile trzeba.
BARMAN
Proszę już iść. Grzecznie proszę. Proszę mnie zostawić samego.
FACET W GARNITURZE
(chwilę milczy, w końcu rusza w stronę drzwi. Odwraca się jeszcze i chce coś powiedzieć, ale rezygnuje. Wychodzi)
Barman zostaje sam, robi się jasno. Chwilę przeciera bar, myje kieliszki. Potem gasi światło, wychodzi.